Drewniane gripy do wędek castingowych

Lubię rzeczy niestandardowe. Lubię drewno. Lubię niestandardowe drewno.

Od długiego czasu chodził mi po głowie element z pięknego drewna, inspirowany topowymi japońskimi wędziskami. Z racji wieloletniej fascynacji castingiem wiedziałem, że musi być to element do wędek castingowych. Niestety już samo wyobrażenie procesów, niezbędnych technologii i różnych zabiegów po drodze powodowało, że temat porzucałem. W raz z nabieraniem wiedzy, kontaktów i kolekcjonowaniem materiałów skala problemu malała. W końcu zdecydowałem się spróbować. 

Zaczęło się od kawałka miękkiego cedru i tokarki. Muszę Wam powiedzieć, że łatwo nie było mimo miękkości drewna. Dłuto wielokrotnie próbowało mnie zabić a przynajmniej pozbawić którejś z rąk lub kawałka twarzy. Ostatecznie się udało i miałem już coś przypominającego nogę od taboretu.

 

Element był na szczęście idealnie centryczny co pozwoliło na dodanie smaczków. W późniejszym etapie mogłoby być to trudniejsze ze względu na niesymetryczny kształt i co za tym idzie mimośrodowość.

 

Nadszedł czas najtrudniejszej, żmudnej, ręcznej pracy – nadania anatomicznego kształtu. W założeniu pasującego idealnie pod każdą rękę i każdy sposób trzymania zestawu z multiplikatorem. W ruch poszły pilniki, dłuta, papiery i wszystko co mogło pomóc w nadaniu kształtu. Po kilkugodzinnym rzeźbieniu wyłaniał się kształt. Kierunek był ok, ale ciągle znajdowałem jakieś niedoskonałości. Zbyt mały kąt przegięcia, zbyt małe zagłębienie, zbyt porowata powierzchnia. Pilnik, papier, pilnik, pilnik, papier, papier. Kolejne kilka godzin wyjęte z życia…i jest! Wypukłe od wewnętrznej stronie dłoni, wklęsłe pod palcami. Chwytam na wszystkie możliwe sposoby, z uchwytem, z kołowrotkiem i jest dobrze.

  

Każdy produkt przed rozpoczęciem swojego życia musi oczywiście przejść próby. Kilka osób testuje mój produkt (zarówno Ci za pan brat z castingiem jak i totalni przeciwnicy) i wynik jest całkowicie pozytywny. Jest wygodnie i elegancko. 

Dalej zaczynają się procesy dość dla mnie obce. Wchodzimy w obszary sił, osi, prędkości, twardości…aż głowa boli. Całe szczęście oddałem temat fachowcom, którzy profesjonalnie, przy użyciu nowoczesnych technologii, przenieśli moje wypociny w postaci modelu 3D na ekran komputera. Poprawki, wygładzanie, wyrównywanie i można tłumaczyć frezarce CNC co ma z tym kawałkiem drewna zrobić.

No i chyba jej dobrze wytłumaczyli bo frezowała jak szalona. Góra, dół, lewo, prawo, tylko wióry leciały. Efekt? Zobaczcie sami. Dla mnie piorunujący. Przekraczający o wielokroć moje wstępne wyobrażenia. Jestem przeszczęśliwy, że takie coś rozpoczęło żywot w moich rękach. Że mogę dziś stworzyć taki element na zawołanie, z każdego materiału jaki mi się wymarzy. 

A tak prezentuje się finalnie na wędce, w połączeniu z nowoczesnym uchwytem carbonowym. Dla mnie to kwintesencja słowa „custom” i ucieleśnienie piękna castingu. Pozwala na tworzenie rozwiązań eleganckich, klasycznych, a jednocześnie nowoczesnych i wyjątkowych. Co ważne, nie jest ekstremalnie ciężkie, elementy ważą od 20 do 30 kilku gramów co pozytywnie wpływa na możliwości wyważania wędek ze stosunkowo krótkimi rękojeściami. 

Jak Wam się podoba?